Egipt po wyborach

Stało się to, co stać się miało. Wybory w Egipcie wygrał Abd el-Fatah es-Sisi. Właśnie mija tydzień od ogłoszenia wyników.



 Wybory prezydenckie w Egipcie odbywały się w dniach 26-28 marca, wyniki poznaliśmy 2 kwietnia. Oficjalne wyniki, bo na długo przed rozpoczęciem wyborów znaliśmy zwycięzcę. Jedynym kontrkandydatem es-Sisiego był Mousa Mostafa Mousa, który otwarcie popierał urzędującego prezydenta. A więc jeśli formalnie było dwóch kandydatów, to w praktyce był tylko jeden. Nie wystartował Ahmad Szafik, pułkownik Ahmed Konsowa, Khaled Ali czy Mohammed Anwar Sadat. Dostali zarzuty, zostali osadzeni w więzieniu lub po prostu zastraszeni. Osiem egipskich partii i 150 działaczy pro-demokratycznych oskarżyło władze o zniszczenie konkurencji i zaapelowało o nieuczestniczenie w wyborach. Na celowniku znalazły się media. Egipskie władze wezwały do bojkotu BBC, zablokowały co najmniej 500 portali newsowych, zatrzymały (i skazały na więzienie lub nawet karę śmierci) wielu dziennikarzy. Organizacja Reporterzy bez Granic umieściła Egipt w ubiegłym roku na 161. miejscu na liście 180 krajów świata uszeregowanych pod względem wolności prasy.

Niska frekwencja

 Abd el-Fatah es-Sisi uzyskał 97.08% poparcia, a Mousa Mostafa Mousa 2.92%. I choć tutaj nie ma niespodzianki, to dużą niewiadomą była frekwencja. Bo to ona miała pokazać faktyczny poziom poparcia dla władzy. Próbowano ją sztucznie pompować, a nawet wprowadzono kary za brak głosowania (ok. 30 euro). Ostatecznie frekwencja wyniosła jedynie 41.05%. To mniej niż w wyborach z 2014 roku (wtedy było 47.50%) i 2012 roku (wtedy było 46,42% i 51,85%). Na tym polu es-Sisi poniósł porażkę.

Wyzwania

 Es-Sisi wygrał, ale jego wygrana okupiona jest uwięzieniem wielu dziennikarzy (i polityków), tłumieniem wolności słowa, wyeliminowaniem opozycji i zastraszeniem części społeczeństwa. Z jednej strony może czuć się zwycięzcą, z drugiej dostał żółtą kartkę w postaci frekwencji. Przed nowym-starym prezydentem ogromne wyzwania: zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa oraz reformy gospodarcze (a raczej ich skutki społeczne). W kwestii pierwszej es-Sisi robi co może, jednak to za jego rządów doszło do zamachu na rosyjski samolot lecący z Szarm el-Szejk do Petersburga, w którym zginęły 224 osoby oraz do zamachu na meczet na półwyspie Synaj, gdzie zginęło ponad 300 osób. Biorąc pod uwagę kwestie ekonomiczne, es-Sisi wprowadził co prawda reformy, ale wycofał subwencje do żywności. Ceny w kraju wzrosły, nie sposób nie dostrzec też szalejącej inflacji. A dodatkowo bezrobocie wśród młodzieży nadal jest wysokie. Wszystko to przekłada się na wzrost niezadowolenia społecznego. Nowy-stary prezydent musi więc ugasić wiele ognisk...

Napisz do nas maila: bliskiwschodislam@gmail.com

Odwiedź nasz profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bliskiwschodislam/


Komentarze