Człowiek (nie)pokoju
Dał się poznać jako energiczny reformator. Szybko okazało się, że będzie prowadził brutalną politykę. Morderstwo Chaszukdżiego przelało szalę goryczy, ale to nie jedyne grzechy Mohammeda bin Salmana.
Gdy w styczniu 2015 roku na tronie Arabii Saudyjskiej zasiadł Salman bin Abdul Aziz, jedną z pierwszych jego decyzji było powołanie na ministra obrony swojego dotychczasowego doradcę i jednocześnie syna – Mohammeda bin Salmana. Młody książę miał niewielkie doświadczenie; skończył studia prawnicze i doradzał ojcu, ale wysiłki lokował głównie w sektorze prywatnym. Po otrzymaniu teki ministerialnej jego pozycja znacznie wzrosła, został drugim wicepremierem i tym samym wicenastępcą tronu. Namaszczony na następcę króla został dopiero 21 czerwca 2017 roku, deklasując własnego kuzyna i jednocześnie ministra spraw wewnętrznych.
Wielki reformator
Mohammed bin Salman ogłosił program Wizja 2030 i przystąpił do reform. W kwestiach gospodarczych postawił na rozwój pozanaftowych gałęzi gospodarki, inwestowanie w nowoczesne
theguardian.com |
„Mini-kryzys” wizerunkowy
Zachwycona reformami, szczególnie tymi dotyczącymi praw kobiet, opinia publiczna szybko przekonała się, że nic nie trwa wiecznie. Już na początku panowania, bo to Mohammed tak naprawdę rządzi państwem, książę postanowił rozprawić się z wewnętrzną opozycją. W ramach walki z korupcją kazał aresztować 200 biznesmenów i książąt, których przetrzymywał tak długo, aż wpłacili oni ogromne kwoty pieniędzy na instytucję walczącą z korupcją. Był to jasny sygnał dla potencjalnych pretendentów do przejęcia władzy, kto teraz rządzi. Drugą kontrowersyjną kwestią, która ciąży na Mohammedzie jest wojna w Jemenie, rozpoczęta pod jego rządami jako ministra obrony. Nie tylko nie zmienił jej oblicza, ale jeszcze ją zaostrzył i skrzyknął inne państwa do zaangażowania w konflikt. Rywalizacja z Iranem, tak namacalna właśnie na przykładzie jemeńskiej wojny, widoczna jest również w grze dyplomatycznej w stosunku do Iraku, Kataru i Kuwejtu. Ale również w zacieśnieniu nieoficjalnych stosunków z Izraelem i oficjalnych z administracją Donalda Trumpa.
veteranstoday.com
Morderstwo dziennikarza
Masowe aresztowania książąt, a nawet makabryczna wojna w Jemenie być może uszłyby na sucho następcy tronu. Opinia publiczna nie przywiązywałaby do tych kwestii aż tak dużej uwagi, ale kolejne „potknięcie” Mohammeda spowodowało lawinę krytyki. Wszystko za sprawą saudyjskiego
bbc.com |
Lawina krytyki
Opinie publiczną informacja o morderstwie, a wcześniej torturach, zszokowała. Efektu tego nie odniosły doniesienia o zabitych, rannych i chorych w Jemenie. Dopiero śmierć jednego człowieka, znanego z imienia i nazwiska doprowadziła do masowej krytyki. I to nie tylko społeczeństw, dziennikarzy i organizacji pozarządowych, ale fala krytyki spadła na głowę księcia ze strony światowych przywódców. Francja nałożyła sankcje na 18, zaś Departament Skarbu USA na 17 Saudyjczyków. Dania, Niemcy i Finlandia wstrzymały eksport broni i sprzętu wojskowego do Królestwa. Turcja domaga się ekstradycji 18 podejrzanych o udział w morderstwie. Amerykański Senat przyjął rezolucję uznającą saudyjskiego następcę tronu za odpowiedzialnego za śmierć dziennikarza oraz drugą, rekomendującą wycofanie wsparcia dla Arabii Saudyjskiej w jemeńskiej wojnie. Tygodnik "Time" w plebiscycie "Człowiek Roku" wyróżnił Chaszukdżiego oraz innych zamordowanych, więzionych i szykanowanych dziennikarzy. Obraz następcy tronu jako młodego, energicznego reformatora zmienił się całkowicie. Pomimo pracy sztabu doradców medialnych, firm kreujących wizerunek i starań samego księcia. Na nic prawa kobiet, otwarcie na świat, spotkanie z lobby żydowskim w Stanach Zjednoczonych, próba (nieudolna) rozwiązania konfliktu w Jemenie. Wizerunek Mohammeda bin Salmana został tak nadszarpnięty, że próby jego naprawy będą wymagały wielkiego wysiłku i poświęcenia. A przed nim jeszcze wiele innych problemów: zakończenie (jakiekolwiek) konfliktu jemeńskiego oraz niewygodne kwestie gospodarcze i społeczne.
Komentarze
Prześlij komentarz