Nieznana twarz protestów


Protesty w Iraku zbierają krwawe żniwo. Od 1 października zginęło ponad 300 osób, są to więc największe i najkrwawsze protesty od czasu obalenia Saddama Husajna. Analizując wydarzenia w Iraku, warto przyjrzeć się mało znanym uczestnikom buntu – wolontariuszom medycznym.



Protesty w Iraku rozpoczęły się na początku października, a ich podłożem było niezadowolenie ze sposobu sprawowania władzy przez irackie elity. Młodzi ludzie (bo tacy głównie wyszli na ulice) zarzucali rządzącym korupcję, brak rozwoju, plagę bezrobocia (ponad 1/4 młodych ludzi jest bez pracy), nieregularne dostawy prądu i wody, zbytnią uległość wobec Stanów Zjednoczonych i zależność od Iranu. Część z protestujących domagała się (i nadal domaga) ustąpienia rządu Adila Abd al-Mahdiego. Władza zareagowała gwałtownie i krwawo – w pierwszym tygodniu protestów zginęło 157 protestujących, a rannych zostało ponad 6 tysięcy. Bunt szybko rozprzestrzenił się ze stolicy na południe kraju i trwa do dnia dzisiejszego. Szacuje się, że od jego wybuchu zginęło 330 osób.

Uczestnicy protestów, głównie młodzi ludzie, nie stanowią jedności i są podzieleni pod względem ideologicznym i wyznaniowym. Warto jednak przyjrzeć się wolontariuszom medycznym, którzy wykorzystując swoją wiedzę, ale i wykazując się odwagą ratują zdrowie i życie uczestników demonstracji. Lekarze, ratownicy medyczni, ale i zwykli ludzie, często bez wykształcenia medycznego odgrywają niezwykle ważną rolę w czasie protestów, odpowiadając za udzielanie pierwszej pomocy i transport rannych do szpitali. Kierowcy tuk-tuków, wcześniej wyszydzani, dziś urastają do rangi bohaterów. Często to właśnie oni są na pierwszej linii, przewożąc rannych wprost z placów do prowizorycznych szpitali. W czasie II fali protestów na placu Tahrir pomocy medycznej udzielało około 500 ochotników. Dziś liczby te nie są tak imponujące, głównie za sprawą aresztowań i zastraszenia. Wielu z nich zrezygnowało po otrzymaniu listu lub telefonu, często z anonimowego źródła, choć o bardzo wymownej treści; ‘wiemy kim jesteś’, ‘zostaniesz aresztowany’ itp. Presja i zastraszenie osiągnęły swój cel – wielu ochotników zrezygnowało z udzielania pomocy z obawy o własne bezpieczeństwo. Zdarzają się i bardziej wymowne gesty – odwiedziny przedstawicieli lokalnej milicji lub urzędnika państwowego w domu, śledzenie i nagrywanie, rozmowy z rodziną. Są i porwania; ratownik pewnego dnia rozpływa się w powietrzu. Wszystkie te zabiegi powodują poczucie zagrożenia i strachu, czasami paranoi. Od początku protestów aresztowano ponad 2000 osób, z czego większość po przesłuchaniu zwolniono. Część jednak nadal przebywa w odosobnieniu, często na podstawie ustawy antyterrorystycznej.

Wolontariusze medyczni stanowią istotną i niezwykle ważną część buntu w Iraku. Bez ich odwagi nie mielibyśmy 330 zabitych, ale o wiele, wiele więcej. Uczestnicy protestów są zgodni, że „medycy stanowią podstawę rewolucji, bez nich protesty nie byłyby możliwe”. Władze z kolei wiedzą, że aby zgasić bunt, należy zniszczyć logistykę, w tym wolontariat medyczny.

Źródła: ReliefWeb, defence24, Washington Post, Reuters, al Jazeera, tvn24

Komentarze